wtorek, 8 sierpnia 2017

Zaglądam tu pełna wzruszenia i tęskno jakoś za tym, co było.
Dopada mnie syndrom przemijalności, zmiany.

Bardzo bym nie chciała zgubić, stracić, co dla mnie znaczył ten czas .
Jak mnie zmienił, ukształtował, gdy byłam w domu z dziećmi.
Wiem, że juz tak mocno, blisko mnie nie będą . Coraz bardziej niezależne.

Nie są moja własności,osobnym bytem, który trzeba możliwie jak najlepiej wyposażyć,by z odwaga ruszyły w świat.
Na razie ten ich mały świat -przedszkole, za moment szkoła, rówieśnicy.

K. i J. moje dwa światy.


piątek, 23 października 2015

W stronę słońca

Jesień jest fotogeniczna. Każego roku zachwyca.
Dzisiaj na moment wyszło słońce, a my biegnąc, w podskokach, na rowerze, wpinając się podążalismy w jego stronę.









piątek, 30 stycznia 2015

...

Mamy koniec stycznia, a mnie wspominkowo natchnąl grudzień.
Grudzień od kiedy pamiętam intensywny w działaniu i planach, a do tego w świątecznej oprawie. Rodzinny i pełen  grudniowych jubilatów.
Taki juz pozostanie i do twarzy mu z tym zabieganiem i tylko w grudniu nie mam nic przeciw.
Nasze pierwsze z małym J. i pierwsze bez najdrozszej Babci.
Żal,że coś się jednak bezpowrotnie skończyło.
Ścisnęło mocno w serduchu i nigdy jeszcze tak nie bolało to puste miejsce przy stole...
Każdego roku bez wyjątku jej obecność przy Wigilijnym stole.
Dawała poczucie bezpiecznej przystani i niezachwiannej ciągłości, wyrażonej w wymienianych spojrzeniach, uściskach dłoni, ciepłym słowie, niezastąpionych smakach Wigilijnych potraw.
Najmłodsi członkowie naszej rodziny jednak odczarowali ze smutku te Święta i  tak namacalnie poczułam dosłowność słów B. skierowanych kiedyś do nas ,, To wszystko dla Was drogie dzieci. Moja radość jest, gdy patrzę jak wy się cieszycie ."
Tak, chyba pierwszy raz zrozumiałam, że jestem już po tej drugiej stronie, gdzie radość przychodzi  z patrzenia na tych najmłodszych, co czerpią jej pełne kieszenie. Ta przecież z magii, najczystszej, dziecięcej.


                                                       Dziecięca radość bywa nieuchwytna





                              Pełna miłosnych wyznań i szczera                                                                                                                          
 



                                                                             Spontaniczna                                                              
 
                                                                     
                                                                                                                           


wtorek, 9 grudnia 2014

Razy dwa



Od kiedy pojawil się J. nasze drugie dziecko tempo domowego ogniska nabrało zawrotnej prędkości i intensywności. Wszystko teraz razy, dzielone przez dwa. Potrzebuję wierzyć,że za jakiś czas się w miarę unormuje. Dzieci ze sobą bardziej  zsynchronizują, powróci dawny rytm dnia, sen nie będzie już tak rwany, a moja uwaga wobec dzieci tak wytężona.
Często głowię się i silę korzystając z wolnych chwil, jakby się tu rozerwać, zarezerwować sobie siebie dla siebie ( w miarę szybko, czas ucieka, dzieci  śpią ). Takie tam dylematy w stylu, czy zacząć przeglądać zaległy stos Wysokich Obcasów, czy uciąć sobie małą drzemkę (snu nigdy za wiele ), a może tak błogo rozlożyć na kanapie i popaść w stan niebytu. Gdy chwila ta juz w mym posiadaniu, gdy doznaję jakby olśnienia, że Oto Jestem zazwyczaj wyrywa mnie gwlośny krzyk, wrzask J. ( a głos jego niczym dzwon), że time out. Czas na konkrety. Mleka dajcie (tu pierś na żadanie, butli nie uznaje). Po chwili słychać głośne nawoływania z pokoju obok ,, mama choć bawimy się ty będzies wielką Pajęcycą (pajęczycą z Pszczołki Maji), a ja bedę się bała ".
W międzyczsie mąż wraca z pracy. Kochany chce pogadać, zasypuje opowiesciami o  tym co w pracy,  jak ma sie przelew za ścieki i rachunek za telefon. I tak krzątam się po domu wcielająć się w Karmiącą pajęczycę powiernicę. 
Pomimo tego , że ,, Jak w kołowrotku bezwolnie sie kręcę. Gubiąc wątek i dni" odbieram to jako wyzwanie, istote życia, jego sens. Czasem tylko dłużej muszę siebie w tym wszystkim odnalezć.


A to jedna z chwil, gdzie śmiechu i radochy razy 2

wtorek, 2 grudnia 2014

Powracamy





Tak  to już z nami jest, że lubimy powracać do blogowego życia  jesienną  porą, a jeszcze milej gdy w kalendarzu widnieje miesiąc grudzień. 

Za nami dużo zmian, przełomowych, skrajnych, także tych, ktore coś przełamują, łamią w nas samych. Czasem jest to nasze serce...  Wielość uczuć,  kontrastów,  gdzie radość i łzy. Narodziny J.
i pożegnanie drogiej B. Trudno pisać...

Powracamy z naszym kalendarzem są w nim listy skrzata z zadaniami na kolejny dzień.
Niech czas magii dzieciecej trwa jak najdłużej. W tym roku pragnę jej jak nigdy.











.

sobota, 8 marca 2014

Tak wielką przepaścią oddzielają się moje wspomnienia ,,naszego" dzieciństwa od tego, co widzę dookoła.
Gdzie są skaczące po drzewach dzieci ?


Wspominam z łezką w oku,a w tle rozbrzmiewa utwór ,, Lugola" zespołu Pustki.



niedziela, 16 lutego 2014

Northern Exposure

Przyjemnie jest odpłynąć oglądając Przystanek Alaska. To jeden ze sposobów na chandre, taka moja przystań filmowa. 
Często myślę sobie jakby to fajnie było wpaść do Cicely, by zaczerpnąć w płuca  arktycznego powietrza, ponieść się filmowo- szamańskim wizją Eda, pośmiać się ze sprzeczających się  Dr. Feischmana i Maggie. 
Z chęcią zjadłabym łosioburgera  zaserwowanego przez słodką Shelly i pogawędziła o nieznośnej lekkości bytu z ujmującym Chrisem. 
Pewnie wypiłabym niejedno piwo z Holingiem przysłuchując się opowieściom Maurice o NASA i poznała się z przechadzającym po miasteczku łosiem Morty.
 Jeszcze jest  przemiła właścicielka sklepu  Ruth i opanowana do granic możliwości Marilyn. 
Dobrze jest od czasu do czasu oderwać się od ziemi w tak doborowym towarzystwie. 
A gdyby móc ot tak wpadać do Roslyn Cafe, czy życie nie byłoby przyjemniejsze?
Cudowny film pełen humoru, ciepła, refleksji. Dla mnie metafizyczny, jedyny w swoim rodzaju.