środa, 4 grudnia 2013

Nasza codzienność

Listopadowa aura nas nieco uziemiła i większość czasu spędzaliśmy w domu, tęsknym okiem spogladając w okno. A właściwie to piszę tu o swoim malkontenctwie pogodowym;) , gdyż w przeciwieństwie do mnie nasza ruchliwa Iskra zawsze znajdzie sobie kąt do zabawy i powód do uśmiechu ,nic tylko uczyć sie od naszych małych pociech i nie psioczyć wciąż tyle.





Czapki najlepiej cudze, dobrze gdy za duże. Podobnie rzecz ma się z obuwiem.


 Celebrujemy śniadania. Tu z jajem jako danie obowiązkowe . Co zjemy? Jaja! Zawsze ta sama odpowiedz.







Czasami pokusimy się o prace plastyczne. Pędzel okazuje się zbędnym narzędziem, kreatywne łapki to jest to!




Tu nasze stwory z masy solnej. Miś i kociak z rodzynkowym nosem, którego po chwili K. pożarła z chochlikiem w oczach.



Ćwiczenia na macie obowiązkowe, ja tylko kibicuje ;).  Jej gibkość mnie onieśmiela i wprowadza w kompleksy :)


Bez obaw to żaden karny jeż. Pora drzemki, minimalizm wrodzony ;)



Janek, w języku K. wianek i koniecznie ,,mama jęcie janek "( zdjęcie z wiankiem). Mamy już sporą kolekcję ,,jankowych" zdjęć ;) Tu z przyśpiewką o ,,Pipijance",tak sobie wymyśliła:))) Dużo tego śpiewu ostatnio i tańców z pokrętną choreografią.




Nasza psina na medal, dzielnie znosi wszelkie wyczyny małej Elwirki. W kółko tylko ,,Czika oć, Czika ić, Nie pieś to moja misia ( miska z karmą)".




Halo, może mały odpoczynek? Nic z tego, dziecina do przodu gna .



To jedna z naszych spacerowych atrakcji  i głośne odliczanie stada krów:) Ostatnio K. naliczyła ich osiem pięć. Osiem pięć to pozostalość po goraczce 38,5, widocznie zapadlo jej to głęboko w podświadomość. Niepokój w matczynym glosie przy odmierzaniu pewnie to tylko spotęgował.




Po całym dniu wrażeń wieczorne czytanki . Z tapety nie schodzą ostatnio ,,Zima na ulicy Czereśniowej" i ,,Misiowa piosenka". Tę ostatnią polecamy szczególnie. Cudowne ilustracje, sama opowieść, przyjemnie jest obcować z taką lekturą.



Nasz listopad tutaj . By wspominać :)

5 komentarzy:

  1. Stwory z masy solnej rozbawiły mnie okrutnie :) Doprawdy świetne ujęcie tematu :)
    Ogólnie Twoje komentarze do zdjęć bezbłędne ^^ Przypomniały mi one o moim sposobie podpisywania zdjęć w albumach, w czasach gdy je jeszcze wywoływałam :/ A potem nadeszły czasy cyfrówek, fe!
    "Ulica Czereśniowa"-świetny wybór! To jeden z tych tytułów, które rodzic kupuje dla własnej przyjemności, prawda ... ? ;) "Misiowej piosenki" nie znamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to zachować poczucie humoru, by nie zwariować od szaleństw dwulatki.
      Z ksiażkami dla K. jest tak,że to jeszcze mój subiektywny wybór, pod nią oczywiscie, haha ;)
      Kiedyś sie to zmieni, szlifuje już ostro swoje ,,ja" ,dwulatek niepokorny:) Wszystko jak trzeba:)

      Usuń
  2. Zachwycam się słowami, zdjęciami - piękne opowieść powstała - o Malutkiej Cudnej Królewnie i o rodzicielskiej wrażliwości. Czapkowe i pieskowe zdjęcia to moje najulubieńsze:)
    My na Czereśniowej od tamtego roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co rusz nas zaskakuje, tempo rozwoju dzieci w tym okresie jest nie do uchwycenia. Staram sie jak mogę zatrzymać w kilku slowach okruchy naszej codziennosci, w kilku kadrach. By było, co wspominać. Za Myśliwskim ,, Pamięć nie jest od pamiętania , lecz od wsominania".
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. Wasza codzienność baaaardzo podobna do naszej :-) Lubię to!

    OdpowiedzUsuń