wtorek, 24 grudnia 2013

środa, 4 grudnia 2013

Nasza codzienność

Listopadowa aura nas nieco uziemiła i większość czasu spędzaliśmy w domu, tęsknym okiem spogladając w okno. A właściwie to piszę tu o swoim malkontenctwie pogodowym;) , gdyż w przeciwieństwie do mnie nasza ruchliwa Iskra zawsze znajdzie sobie kąt do zabawy i powód do uśmiechu ,nic tylko uczyć sie od naszych małych pociech i nie psioczyć wciąż tyle.





Czapki najlepiej cudze, dobrze gdy za duże. Podobnie rzecz ma się z obuwiem.


 Celebrujemy śniadania. Tu z jajem jako danie obowiązkowe . Co zjemy? Jaja! Zawsze ta sama odpowiedz.







Czasami pokusimy się o prace plastyczne. Pędzel okazuje się zbędnym narzędziem, kreatywne łapki to jest to!




Tu nasze stwory z masy solnej. Miś i kociak z rodzynkowym nosem, którego po chwili K. pożarła z chochlikiem w oczach.



Ćwiczenia na macie obowiązkowe, ja tylko kibicuje ;).  Jej gibkość mnie onieśmiela i wprowadza w kompleksy :)


Bez obaw to żaden karny jeż. Pora drzemki, minimalizm wrodzony ;)



Janek, w języku K. wianek i koniecznie ,,mama jęcie janek "( zdjęcie z wiankiem). Mamy już sporą kolekcję ,,jankowych" zdjęć ;) Tu z przyśpiewką o ,,Pipijance",tak sobie wymyśliła:))) Dużo tego śpiewu ostatnio i tańców z pokrętną choreografią.




Nasza psina na medal, dzielnie znosi wszelkie wyczyny małej Elwirki. W kółko tylko ,,Czika oć, Czika ić, Nie pieś to moja misia ( miska z karmą)".




Halo, może mały odpoczynek? Nic z tego, dziecina do przodu gna .



To jedna z naszych spacerowych atrakcji  i głośne odliczanie stada krów:) Ostatnio K. naliczyła ich osiem pięć. Osiem pięć to pozostalość po goraczce 38,5, widocznie zapadlo jej to głęboko w podświadomość. Niepokój w matczynym glosie przy odmierzaniu pewnie to tylko spotęgował.




Po całym dniu wrażeń wieczorne czytanki . Z tapety nie schodzą ostatnio ,,Zima na ulicy Czereśniowej" i ,,Misiowa piosenka". Tę ostatnią polecamy szczególnie. Cudowne ilustracje, sama opowieść, przyjemnie jest obcować z taką lekturą.



Nasz listopad tutaj . By wspominać :)

niedziela, 1 grudnia 2013

December

Uff, jak to dobrze,że listopad już minął , ciągnął się niemilosiernie długo. Zaliczyliśmy ponad tygodniową kwarantannę, a to w związku z paskudnym przeziębieniem. Za oknem próbowałam dojrzeć skrawek niebieskiego nieba, lecz bezskutecznie, słońce perfidnie chowało się za grubą powłoką chmur.  Ale to już za nami.

Grudzień jawi mi się zdecydowanie z lepszej perspektywy. To przede wszystkim  Święta i urodziny K. A gdyby tak  jeszcze hojnie sypnęło białym puchem, do tego lampiony, światełka, korzenne aromaty, preznty dla najblizszych. Odnoszę wrażenie, że to te wszyskie  przygotowania czynią ten czas wyjątkowym, nieprzeciętnym, niż same święta. Warunek jeden do spelnienia, unikać jak ognia jakichkolwiek wizyt w galeriach handlowych. Zakupy online zbawienne, za wyjatkiem książkowych prezentów. Tu księgarnia bezkonkurencyjnie  wygrywa. Nie moge sie im oprzeć:) Muszę dotknąć, powąchac, przejrzeć.


Drogi Mikołaju oto moja skromna ;)książkowa lista :) Dwie, trzy pozycje wystarczą, bym mogla cię wyściskać ;)